O mnie
Przewodnik po Warszawie
Gry miejskie
Aktualności
Pilot wycieczek
Kontakt
STR. GŁÓWNA


Argentyna | Galeria   Australia | Galeria   Bhutan | Galeria   Birma | Galeria | Tekst   Boliwia | Galeria   Brazylia | Galeria   Brunei | Galeria   Chiny | Galeria   Egipt | Mapa | Galeria   Filipiny | Galeria   Francja | Galeria   Hong-Kong | Galeria   Indie | Mapa | Galeria 2004 | Galeria 2005 | Tekst: Waranasi | Tekst: Herbata   Indochiny | Tekst: Twarze Indochin | Mapa 1 | Mapa 2 | Mapa 3   Jordania | Galeria   Kambodża | Galeria  
Kazachstan:
Mapa | Galeria | Tekst  
Kenia | Galeria   Laos | Galeria | Tekst   Macao | Galeria   Malezja | Galeria   Nowa Zelandia | Galeria   Peru | Galeria   Singapur | Galeria   Syria | Galeria   Tajlandia | Galeria 1 | Galeria 2 | Galeria 3   Tanzania | Galeria   Turcja | Galeria   USA | Mapa | Galeria | Tekst: Nowy Jork | Tekst: Madeline   WietnamGaleria 1 | Galeria 2 | Galeria 3  
  • TripAdvisor

 

Pilot wycieczek

Oblicza Kazachstanu



Ogromne przestrzenie stepu ciągną się tysiącami kilometrów. Na nich na przemian jurty, wiejskie chaty i pamiętające czasy ZSRR posępne blokowiska. Wśród nich coraz częściej wyrastają, lśniące stalą i szkłem biurowce. Kazachstan próbuje zmienić swoje oblicze.

Kazachstan – nieludzka ziemia. Tak mówiło o tym miejscu tysiące ludzi – zsyłanych tu począwszy od lat 30. XX wieku: Niemców, Polaków, Koreańczyków, Ukraińców... Części z nich dane było powrócić, po latach Tęsknoty, w rodzinne strony, ale wielu na zawsze pozostanie na kazachskich stepach. Większość mieszka tu nadal, tworząc wraz z Kazachami wieloetniczne społeczeństwo nowego Kazachstanu, wśród nich blisko 100-tysięczna polonia. Wielu Polakom właśnie z nimi kojarzy się Kazachstan. Zesłańcy, katorga, step, czasem jeszcze poligon atomowy i kosmodrom Bajkonur. Tymczasem dziś Kazachstan to kraj, który na nowo chce zbudować swoją tożsamość. Zmiany widać na każdym kroku. Przemierzając kraj, obserwator dostrzeże wyludniające się wsie północy, kwitnące południe i przechodzącą wielkie metamorfozy środkową część kraju.

Święta Bożego Narodzenia sprzyjają podróżom. Pociągi kursujące z i do Europy wypełnione są tłumami ludzi przemierzających tysiące kilometrów, w nadziei spędzenia świąt ze swoimi bliskimi. Raz w tygodniu, w sobotni wieczór wyrusza z Warszawy jedyny bezpośredni pociąg łączący Polskę i Kazachstan. Przez kilka dni, przemierzając liczącą ponad 6 tysięcy kilometrów trasę, która częściowo przebiega wzdłuż linii legendarnej kolei trans syberyjskiej, podróżni obserwują przesuwające się za szyba obrazy. Po początkowej euforii nastąpiło jednak znużenie, które po kilku kolejnych godzinach jazdy i dwóch przesiadkach zostało sowicie wynagrodzone. Pociąg powoli wjeżdżał do Ałmaty a w oddali dumnie prężyły się ośnieżone, sześciotysięczne szczyty gór TienSzan.


Stolica południa

Kazachstan jest jednym z pięciu państw centralnej Azji, które pojawiły się na mapach politycznych świata po upadku Związku Radzieckiego. Po proklamowaniu niepodległości w roku 1990 przepięknie położona Ałma Ata została stolicą państwa.
Niezbyt długo jednak cieszyła się stołecznymi przywilejami bowiem cztery lata później prezydent Nazarbajew ogłosił, iż między innymi ze względów bezpieczeństwa stolicą będzie centralnie usytuowana Astana. Od tego czasu minęło już dobrych kilka lat lecz mimo to Ałmata nadal skutecznie konkuruje z Astaną pozostając stolicą biznesu i kultury. Znamiennym jest, iż większość ambasad i przedstawicielstw dyplomatycznych właśnie tutaj ma swoje siedziby a ich pracownicy z wielką niechęcią mówią o ewentualnej przeprowadzce na północ.

Ktoś kto nie był w Ałma Acie kilka lat, będzie oszołomiony ilością towarów w sklepach. W przeszłość odeszły puste półki sklepowe. Można kupić wszystko i wybierać do woli. Obok świetnie zaopatrzonych sklepów renesans przeżywają bazary. Największe to Zielony oraz podmiejska Barahołka. Na obydwu na przybysza czekają charakterystyczne dla tej części świata stoiska pełne pachnących przypraw, smakowitych owoców oraz te na których miejscowi specjaliści od leczenia wszelkich dolegliwości oferują swoje tajemnicze mikstury. Gwar, ścisk mieszanina języków rosyjskiego, kazachskiego, chińskiego nieco oszałamiają i otumaniają a wciąż płynąca rzeka klientów nie pozwala na chwilę odpoczynku co jest nieco niebezpieczne gdyż wtedy można być poniesionym w tę część bazaru w której wśród strasznego smrodu handluje się mięsem...

Miasto choć z niewielką ilością zabytków stanowi w tej dziedzinie prawdziwego rekordzistę jak na warunki kazachskie. Kraj ze względu na nomadyczną przeszłość jego mieszkańców raczej ubogi jest w zabytki dlatego wizyta w Ałmacie może w pewnym stopniu wynagrodzić te braki choć i tu trzęsienia ziemi oraz działalność „architektów” poczyniły w ubiegłych stuleciach spustoszenie. Jedna z pamiątek, sięgających swoją historią czasów carskich, jest prawosławna katedra Zenkowa. Wspaniały zabytek, w całości wykonany z drewna, bez użycia ani jednego gwoździa cieszy swoimi kolorami spacerujących alejkami parku Panfiłowa. Turyści z Chin i Indii, których całkiem tu sporo, wolą się jednak fotografować na tle znajdującego się nieopodal monumentalnego pomnika poświęconego dwudziestu ośmiu żołnierzom pochodzącym z Ałmaty a poległym podczas II Wojny Światowej na przedmieściach Moskwy. MIasto upstrzone jest tego typu zabytkami, charakterystycznymi zresztą dla wszystkich państw posowieckich. Znakiem czasu jest meczet. Jego ogromna bryła góruje nad północną częścią miasta. Kazachowie to w większości muzułmanie. Zakazana w czasach komunizm religia obecnie odradza się z nową siłą, między innymi dzięki pieniądzom płynącym szerokim strumieniem z Turcji czy Arabii Saudyjskiej. To właśnie z tych funduszy budowane są niektóre meczety, tak licznie powstające zwłaszcza w południowej i centralnej części kraju. Spotkani przed modlitwą wierni z chęcią mówią o swojej wierze. Jeden z nich – 36 letni Askar przekonuje o tolerancji i idącym za nia pokoju panującym w społeczeństwie: Przezydent Nazarbajew pozwolił na współistnienie trzech religii: islamu, prawosławia i katolicyzmu. Cerkiew i meczet już mamy, pora więc wystawić kościół katolicki... – mówi. Zapomniał jednak, iż budynek kościoła już stoi, jego proboszczem jest polski ksiądz, a wśród wiernych większość stanowią mieszkający w Ałama Acie Polacy. Przybywali tu z północy kraju w poszukiwaniu pracy, wykształcenia i obecnie należą do elity intelektualnej kraju. Większość bardzo chce wyjechać do Polski. Tam kształcą swoje dzieci. Wielu udaje się zostać w Polsce i ściągnąć tam swoich rodziców. W Kazachstanie raczej nie zrobią kariery. Nowe elity rządzące krajem rekrutują się głównie spośród Kazachów – taka jest polityka władz. Chcą uczynić wreszcie Kazachstan krajem Kazachów, pomimo iż nadal sa w nim mniejszością.


Miasto na środku stepu

Zupełnie inne oblicze prezentuje przybyszom Astana. Najlepiej tam dojechać z południa kraju, oczywiście pociągiem. Godziny podróży upływają pośród zbiorowego biesiadowania. Każdy z pasażerów wyciąga ze swych opasłych toreb to co ma najlepszego. Wódka leje się strumieniami a ewentualne braki można uzupełniać na kolejnych stacjach, gdzie miejscowe babuszki sprzedają specjały własnego wyrobu. Tak upływa kilkanaście godzin podróży i ponownie pociąg wtacza się na dworzec a na perony wylewają się tłumy pasażerów witanych czule przez swoich krewnych. Astana jest bowiem miejscem ciągłych migracji Kazachów z południa, którzy przybywają tu w poszukiwaniu lepszej pracy, czekającej na nich przede wszystkim w administracji państwowej.

Astana zimową porą wita przybyszów powalającym, lodowatym wiatrem wiejącym z otaczającego miasto stepu. Miejscowi mówią: zimą wystarczy tu splunąć, a od razu zamarza. Ogromne place, którymi jest usiane miasto nie sprzyjają wędrówkom, zresztą miasto ma też niewiele do zaproponowania turystom. Po przeniesieniu stolicy rozpoczęto program budowy nowoczesnego centrum pełnego super luksusowych biurowców i budynków administracji państwowej. W grudniowym słońcu błyszczą kopuły i fasady pałacu prezydenckiego, parlamentu oraz nowoczesnego gmachu muzeum historycznego. Z tego ostatniego mieszkańcy stolicy są szczególnie dumni. Nas Europejczyków ekspozycja może jednak rozczarować. Składają się na nią między innymi przedmioty ilustrujące dziesięciolecie niepodległości Kazachstanu. W podświetlanych gablotach zwiedzający znajdą więc egzemplarz konstytucji, kazachski dowód osobisty, zdjęcia prezydenta Nazarbajewa robione podczas przeróżnych uroczystości a także dary, które otrzymał oraz paradne stroje na różne okazje. Na wyższych piętrach niespodzianka, najcenniejszy zabytek w zbiorach, a właściwie doskonała jego replika: Złotego Człowiek, czyli zbroja scytyjskiego wojownika, znaleziona podczas wykopalisk na południu kraju. Zabytek, którego wizerunek zdobi wiele fotografii, aspiruje do miana symbolu narodowego Kazachstanu.

Dla mieszkańców stolicy najprzyjemniejszym sposobem spędzania czasu w lodowate grudniowe dni jest wizyta w rosyjskiej bani, czyli łaźni. Tam wśród tłumu nagusów pilnowanych przez dobrze zbudowaną szatniarkę możemy rozkoszować się gorącym, wilgotnym powietrzem, zażywać kąpieli w lodowatej wodzie i dowoli okładać się brzozowymi gałązkami. Po takiej terapii człowiek czuje się jak nowo narodzony i dzielniej stawia czoła mrozom czyhającym na zewnątrz. Łaźnia to też najlepsze miejsce na wymianę poglądów politycznych. Spotkany Polak, 40-letni Andrzej opowiada jak ciężko żyje się w Kazachstanie. Piękne fasady budynków to tylko pozory – tłumaczy – Aby zobaczyć prawdziwe oblicze kraju trzeba pojechać na północ. Jak nie pojedziesz na północ, nie zrozumiesz, na czym polegał koszmar, który przeżyli nasi dziadowie. Gdy człowiek rozkoszuje się gorącym, wilgotnym powietrzem, zażywając kąpieli w lodowatej wodzie, czas płynie wolno. Po jakimś czasie jednak zaczynają boleć plecy, okładane brzozowymi witkami.


Polskie ślady

Wizyta na północy rzeczywiście ukazuje inne oblicze Kazachstanu. Dla gości a z Polski to chyba najbardziej wzruszająca część podróży. Na północy żyje do dziś 100 –tysięcznej polonii. Są to zesłańcy z roku 1936 i następnych, bądź ich potomkowie. Stalin wywiózł ich obawiając się, że mogą zagrozić władzy sowieckiej. Ludzie przewożeni byli bydlęcymi wagonami, wielu z nich umierało podczas drogi. Ci którzy dotarli na miejsce wysadzani byli w środku stepu, gdzie czekała na nich jedynie wykopana studnia i kij z numerem wsi, którą mieli założyć. Poznana w Jasnej Polanie 85 – letnia Pani Maria do dziś pamięta słowa komendanta: Eto wasza toczka. Zdjes budietie żyt. Osadami które wówczas powstawały usiane są przestrzenie północnego Kazachstanu. Mieszkańcy Jasnej Polany, Zielonego Gaju, Czkałowa, czekają aż przypomni sobie o nich Rzeczpospolita i będą mogli w większości wrócić do ojczyzny tak jak dane było to ich sąsiadom Niemcom. Na razie wrócili nieliczni a tym którzy tu są w codziennym życiu starają się pomagać polscy księża oraz nieliczni nauczyciele z Polski prowadzący edukację młodego pokolenia. Życie jest tutaj surowe i bardzo ciężkie Zimą wsie praktycznie odcięte są od świata, latem upały dochodzą do czterdziestu stopni. Ciężko o pracę, zbawieniem jest często emerytura otrzymywana przez babcię, dziadka, z której żyje cała rodzina. To zupełnie inne oblicze Kazachstanu. Po wizytach w dużych miastach, prawdziwych metropoliach tej części Azji, małe wsie po których wędrowałem wydają się jedynie zapomnianymi punktami na mapie, których mieszkańcy chcą jak najszybciej wyjechać gdzieś daleko do lepszego świata. Absurdalnie w tym krajobrazie wyglądają ogromne billboardy poustawiane tu i tam, na których- na tle wspaniałych krajobrazów – prezydent Nazarbajew obiecuje dostatnie życie w 2030 roku. Wtedy tu ma być raj – ironicznie mówią spotkani Polacy i Rosjanie. Nikt jednak w to tak naprawdę nie wierzy. Tyle lat ich okłamywano, że dziś nawet nie łudzą się, że obietnice mogą zostać dotrzymane. Cała północ sprawia raczej przygnębiające wrażenie. We wsiach straszą ruiny pozamykanych przedszkoli, domów kultury, czasem szkół. Nawet największe miasto tej części kraju, Pietropawłowsk – brama przez którą wjeżdża się do Kazachstanu, wygląda jakby czas się tu zatrzymał. Nawet ludzie są tu inni, trzeba przyzwyczaić się do nieznanej na południu, podejrzliwość policjantów, opryskliwości urzędników. Gdy jednak przebrniemy prze te niedogodności, odkryjemy jednak niezwykłą serdeczność zwykłych ludzi.

Kazachstan to na pozór nieciekawe miejsce. Ogromna przestrzeń ciągnących się tysiącami kilometrów stepów Centralnej Azji. Przy bliższym poznaniu odkrywa jednak przed przybyszem swą barwną wielokulturowość i pełne kontrastów oblicze. Z jednej strony to kraj tętniący życiem, z optymizmem kroczący ku lepszej przyszłości, pełen wspaniałych nowoczesnych budowli, luksusowych aut. Z drugiej jednak strony przemierzając stepy, można trafić d zagubionych wsi i miasteczek, w których ludzie mieszkają w jednej chałupie ze zwierzętami. Każdy ze spotykanych ludzi to osobna historia. Słucha się ich często z wypiekami na twarzy, uświadamiając sobie jak wiele wycierpieli niektórzy z nich. Dla nas Polaków to szczególnie ważny punkt na mapie świata, ze względu na dramatyczną historię, która splotła nasze losy z historią zamieszkujących ten kraj narodów.